Długa była to przerwa, ale pełna inspiracji. Turyn, pierwszy raz widziany, i Rzym wieczny, są pełne inspiracji każdego rodzaju. Zdarzyło mi się być w pewnej trattorii w Rzymie, która charakteryzowała się specyficznym podejściem do klienta, alla romana, czyli bez ogródek. Ale przecież nikt się nie obraża. Podawali słynną "gricia", do spróbowania! A następnie trippa, czyli nic innego jak nasze flaki, tyle że w sosie pomidorowym, pikantne i całkiem dobre. I do tego kolejna lekko ekstremalna potrawa, czyli serce, płuca i wątroby na jednym talerzu, a z bardziej codziennych: pollo alla cacciatora! Palce lizać. Też się nie spodziewałam takowych dań w antycznej rzymskiej trattorii, a spróbowania rzadko odmawiam. Na koniec vin santo i cantucci (choć pewnie słynniejsze w Toskanii, serwowane również w Lazio). Doświadczenie nietuzinkowe, wzbogacające zarówno z punktu widzenia kulinarnego, jak i socjologicznego. Ah, warto pamiętać, że menu nie istnieje. Dostaje się to co jest w danym dniu, i do tego nieczynne w sobotę i w niedzielę.
Polecam przede wszystkim dla osób mówiących po włosku, aby w pełni przeżyć to doświadczenie!
Przy okazji pobytu w Rzymie, warto pamiętać, że chleb, jak w wielu innych miejscach, nie jest podawany, jeśli go nie zamówimy, i co więcej, odpłatny.
La sagra del Vino
via Marziale 5
Roma
Inne typowe dania rzymskie to: bucatini all'amatriciana, pasta cacio e pepe, spaghetti alla carbonara! Zachęcam zawsze do próbowania dań lokalnych, tylko wtedy odkryjemy ich najlepszy smak, czyli nie jemy makaronu al pesto w Kalabrii ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz